Hoven 367 m n.p.m. to dość nietypowe wzniesienie jak na krajobraz Lofotów. Góra wyróżnia się samotnym położeniem i obłymi kształtami, a otoczona jest rozległymi terenami podmokłymi. To doskonały punkt widokowy, mało uczęszczany i oferujący stosunkowo krótką i łatwą trasę. Szczyt znajduje się na północy wyspy Gimsøya, za osadą Saupstad.
W pobliżu plaży Hovsvika mieści się pole golfowe, przy którym znajduje się parking. Uiszczamy opłatę za trzy godziny postoju – 80 NOK (inna opcja nie jest dostępna) – i ruszamy na szlak. Trasy nie są oznakowane ani wyraźnie widoczne w terenie, dlatego korzystamy z aplikacji mapy.cz, obecnie zmieniającej nazwę na mapy.com.
Od parkingu ruszamy na zachód, szutrową drogą biegnącą wzdłuż asfaltu. Prowadzi ona do placu, na którym golfiści trenują uderzenia. Tu droga zamienia się w ścieżkę. Według map powinniśmy przejść między dwoma mokradłami, ale w praktyce natrafiamy na wodę wylewającą się spod trawy – momentami po kostki. Teren pozostaje jednak płaski, aż do momentu, gdy zaczynamy właściwe podejście. Na szczęście od tego miejsca kończą się przygody z bagnami.

Rozpoczynamy podejście – dość intuicyjne i na tym etapie niezbyt wymagające. Podłoże to ubita ziemia, miejscami bardziej strome fragmenty przypominają szlaki w Beskidach czy Sudetach. W połowie drogi, gdy pokonaliśmy już znaczną część przewyższenia, robimy sobie przerwę. Widoki już tutaj są zachwycające – to łagodniejsze zbocze oferuje panoramę z górami, morzem i wspomnianą wcześniej plażą Hovsvika. Obok niej znajduje się stadnina Hov Gård z pokaźną liczbą koni.



Nagle z daleka zauważamy poruszenie – konie zostają wypuszczone na drogę i wbiegają na plażę. Pędzą wzdłuż brzegu, a tętent niesie się aż do nas, mimo że dzieli nas niemal kilometr. Po chwili zwierzęta wbiegają na pastwisko, a wszystko wygląda na zorganizowaną atrakcję – przy plaży zgromadziło się sporo osób obserwujących to niezwykłe widowisko.

My tymczasem kontynuujemy podejście. W środkowej części nachylenie nieco się zmniejsza, by tuż przed szczytem ponownie wzrosnąć. Minusem w tym miejscu jest brak roślinności wiążącej podłoże – przez to grunt jest miejscami rozdeptany, ziemia się osuwa, a luźne kamienie mogą się przemieszczać, więc trzeba zachować ostrożność.


Docieramy na szczyt, gdzie znajduje się niewielkie rumowisko i ułożony kopczyk z kamieni. Rozciągają się stąd widoki na przeciwną stronę masywu. Oprócz charakterystycznych, strzelistych szczytów, szczególne wrażenie robi lazurowa zatoka. To idealne miejsce na zdjęcia albo chwilę odpoczynku – można tu usiąść na skale i po prostu pomachać nogami w ciszy i spokoju mając przed sobą wielką przestrzeń.




Po krótkim pobycie na wierzchołku wracamy tą samą drogą. W rejonie podmokłym próbujemy nieco zmienić trasę, kierując się w stronę pola golfowego. Nasz rzeczywisty przebieg ścieżki różni się od tego wskazanego na mapie, ale dzięki temu udaje się uniknąć części zalanych fragmentów – choć nie wszystkich.
Do parkingu docieramy po około 2,5 godziny wędrówki, z kilkoma solidnymi przerwami po drodze. Na trasie spotkaliśmy tylko kilku turystów. Świetne, kameralne miejsce.