Beskid Niski – Wątkowa 846 m n.p.m.

12 września, 2020

Trasę na Wątkową w Magurskim Parku Narodowym planujemy z miejscowości Folusz. Mijamy zabudowania wsi i docieramy do kas parku, przy których znajduje się kilkanaście miejsc parkingowych. Autem właściwie można jechać dalej i pokonać asfaltowy odcinek do końca (przy szlabanie widzieliśmy 2 lub 3 miejsca, na których ludzie zostawiali samochody), my jednak rozpoczynamy wycieczkę tutaj. Zaopatrujemy się w wejściówki za 5zł od łebka za bilet normalny oraz nabywamy mapę parku w skali 1:50 000 również w atrakcyjnej cenie 5zł. Znajdujemy w niej kartę do zdobywania odznaki terenowej z miejscami na pieczątki.

Drogę rozpoczynamy od pokonania paruset metrów asfaltowej drogi wzdłuż malowniczo płynącego potoku Kłopotnica. Dochodzimy do ruin tartaku wodnego. Gdyby nie opis na tabliczce, ciężko byłoby zidentyfikować pierwotne przeznaczenie budowli. Za szlabanem droga nie jest już asfaltowa, do pokonania mamy potoczek. Do wyboru jest mostek i bród. Jako, że woda jest niska, wybieramy drugie rozwiązanie. Teraz szlak żółty i zielony, którymi szliśmy, rozchodzą się.

Kasa Parku
Kłopotnica
Bród

Kontynuujemy wejście szlakiem żółtym. Od tej polanki zmienia się kilka rzeczy. Wchodzimy w granice Obszaru Ochrony Ścisłej „Magura Wątkowska”. Oznacza to, że zaniechano tutaj jakiejkolwiek aktywności człowieka jeśli chodzi o środowisko. Ścieżka, którą idziemy staje się węższa, więcej jest kamieni i wszystkiego co cechuje leśne ścieżki. Przede wszystkim jednak, rozpoczynamy główne podejście dzisiejszego dnia. Miarodajnie zdobywamy wysokość, podejście jest takie w sam raz, nie męczące, wysokości przybywa w miarę szybko. Im wyżej, tym pojawia się więcej głazów będących wychodniami piaskowca, co jest charakterystyczne dla tego miejsca. Dochodzimy do końca podejścia, gdzie znajduje się infrastruktura turystyczna w postaci paru ławek, tablic i paleniska.

Podejście żółtym szlakiem
Koniec głównego podejścia

Docieramy tutaj do granicy województw podkarpackiego, w którym się znajdujemy oraz Małopolski. Skręcamy w lewo na szlak zielony i wzdłuż tej granicy poruszamy się dalej. Co więcej, jest to również granica MPN. Wybitnych podejść tu nie ma, droga faluje to w dół, to w górę, obfituje w pieczątki. Pierwszą możemy przybić już po kilkuset metrach, na Magórze Jasielskiej 826m n.p.m. Jest to szczyt kompletnie nie zaznaczony w terenie, jedynie tabliczka i umieszczona pod nią pieczątka informuje nas o jakichkolwiek wierzchołkach. Dalej mijamy ciekawe skałki, oraz znak wskazujący źródło wody. Po kilku chwilach ścieżka schodzi przez chwile ostro w dół i prowadzi na ostatnie łagodne podejście pod Wątkową, nasz dzisiejszy główny cel. Na tym należącym do Diademu Polskich Gór wierzchołku znajduje się tabliczka oraz kolejna pieczątka, która dodatkowo pasuje do karty odznaki terenowej (widnieje na niej liść buku).

Po paru pamiątkowych zdjęciach ruszamy dalej na Magurę, a tutaj dzieje się już bardzo wiele. Tuż przed szczytem znajduje się schron turystyczny, masa ławek i ciekawych miejsc. Są dwa pomniki poświęcone osobom związanym z Beskidami. Pod jednym ludzie składają kamienie z różnych szczytów, nas zaciekawił m.in. kawałek bazaltu z Stolpen, szczytu z niemieckiej części Sudetów, na którym byliśmy w zeszłym roku. Przywołał on fajne wspomnienia, a jednocześnie nie był taki oczywisty. Po za tym znajdziemy pomnik poświęcony Papieżowi Polakowi wraz z krzyżem, termometr, zeszyt do wpisów (niestety kompletnie zalany :() oraz kolejną pieczątkę. Roztacza się tez mała panorama na Beskid Sądecki, Beskid Niski i Tatry. Te ostatnie nie są jednak dziś widoczne.

Szlak zielony
Drobne zejście
Szczyt Wątkowej
Panorama z Magury , czasami widać Tatry

Ruszamy dalej, po parudziesięciu metrach znajduje się tabliczka szczytowa, a zaraz za nią szlak zielony skręca ostro w lewo. Rozpoczynamy zejście. Ścieżka wije się wśród drzew, wydaje nam się, że jest odrobinę węższa i dziksza od szlaku żółtego, są momenty gdzie trzeba uważać szczególnie, bo droga jest wąska, a poślizgnięcie będzie skutkować wpadnięciem do strumyczka, którego źródło notabene bije na szlaku. Po jakimś czasie jednak przechodzi w dużo szerszą drogę wzdłuż doliny Kłopotnicy. Robi ona imponujące wrażenie, ponieważ jest głęboka, a jej zbocza są bardzo strome. Na dnie wartko płynie potok pieniąc się o liczne kamienie. Przy drodze znajdują się co jakiś czas betonowe barierki, mające zabezpieczyć ludzi (lub auta?) przed spadnięciem. Wraz z biegiem kilometrów dolina jest coraz płytsza, a trasa wypłaszacza się. Następnie czeka nas dłuższy kawałek po płaskim z kilkukrotnym przekroczeniem po mostkach Kłopotnicy. Dochodzimy praktycznie do polany, gdzie wybraliśmy żółty szlak jako podejście i skręcamy tuż przed nią w ścieżkę koloru czarnego.

Zejście zielonym
Zejście zielonym

Paręnaście metrów pod górę i dłuższy odcinek po płaskim, aż do odbicia na Diabli Kamień. Jest to formacja skał, z którą wiąże się lokalna legenda. W obu znanych nam wersjach, diabły nie były zadowolone z poczynań ludzi, którzy rozpoczęli budowę kościoła w pobliskim Cieklinie. Postanowiły zniszczyć nowopowstałą budowlę, za pomocą wielkiego kamienia. Jak wiadomo diabły swą moc mają jedynie w nocą którą kończy pianie koguta.

W pierwszej wersji legendy, diabłom tak marnie szło przenoszenie ciężkiego kamienia, iż zastał ich świt, straciły moc i kamień został na miejscu, w którym możemy go obserwować dziś. Natomiast wersja druga opowiada o szewcu, który nocą znajdował się w lesie i gdy zobaczył co siły nieczyste knują, długo się nie namyślając pobiegł do najbliższego kurnika i obudził śpiącego tam koguta, a za pomocą kuksańca zmusił go, aby zapiał. W tym momencie czarty straciły moc i kamień zaległ w lesie.

Podejście pod tą wychodnię skalną jest w pełni wygrodzone drewnianymi barierkami, droga ma sztuczne ułatwienia w postaci schodów. Po parunastu minutach delikatnej drogi pod górę jesteśmy na miejscu. Ścieżka obchodzi głazy dookoła. W paru miejscach można zobaczyć ślady diablich pazurów na powierzchni skały ;P. Przed skałami jest placyk z miejscami odpoczynku oraz bardzo mocno już wysłużoną pieczątką, którą odbijamy w książeczkach jak i na karcie do odznaki.

Diabli Kamień

Schodzimy tą samą drogą, a po kilku minutach jesteśmy już przy samochodzie. Była to bardzo przyjemna trasa, myślę, że do pokonania nawet przez dzieci.

Ciekawostka – Magurski Park Narodowy jest miejscem, gdzie graniczą ze sobą Karpaty Zachodnie i Wschodnie.

Wszystkie wpisy z tego rejonu