Powtarzamy trasę, która dała nam 2 lata temu nieźle w kość. Wtedy warunki nie pozwoliły dotrzeć do wieży widokowej, co nie miałoby i tak najmniejszego sensu. Tym razem prognozy pogody, jak i warunki na szlaku, zapowiadają się sprzyjać. Jak różna od poprzedniej to będzie wycieczka, tego się nie spodziewaliśmy.
Zaczynając od początku, ruszamy tradycyjnie z Krościenka n. Dunajcem. Czerwony szlak prowadzi tutaj asfaltową drogą. Nie trzeba długo maszerować by dotrzeć do pierwszych podejść. Droga pnie się do góry, ostatnie domy mijamy już dość wysoko. Warto odwrócić się i spojrzeć na piękne krajobrazy obejmujące Krościenko, Dunajec, Pieniny i Beskid Sądecki. Po około 2 km docieramy do wiaty turystycznej w formie grzybka na Polanie Klocówki. Chwilę przystajemy, rozciągają się tutaj fajne widoki na Pieniny i długo nas nie opuszczą. Podziwiać tu można Trzy Korony 982 m n.p.m., z perspektywy nie znanej z widokówek, bo od tyłu. Ruszamy dalej na szczyt góry o nazwie Marszałek 828 m n.p.m.. Tuż przed nim znajduje się kolejny grzybek. Krajobraz w tej okolicy psują trochę słupy wysokiego napięcia, ale na to już nic nie poradzimy.
Za Marszałkiem możemy przed chwilę odpocząć od podejść. Po drodze mijamy klasyczny schron turystyczny. Na około 5km trasy, czyli połowy dzisiejszej drogi na szczyt, powracają podejścia. Właściwie od teraz stale idziemy pod górę przez las, z raz po raz pojawiającymi się widokami po obu stronach drogi. Pogoda nie pozwala na wybitnie dalekie obserwacje, a chmury przykrywają Tatry, mimo to nie jest najgorzej. Przy szlaku spotykamy kolejny schron. To dobre miejsce aby odpocząć, przed ostatnim ostrzejszym podejściem pod Średni Groń, stanowiący jeden z szczytów Lubania. Pod jego koniec drzewa mocno się przerzedzają i pojawia się więcej widoków, m.in. na Jezioro Czorsztyńskie z obydwoma zamkami oraz wieżę widokową. Mijamy z zaczynającym się w tym miejscu szlak zielony.
Ostatni kilometr to przyjemne przejście na Lubań przez płytką przełęcz. Po drodze mijamy schron na terenie bazy namiotowej na Lubaniu. Znajduje się tu też palenisko. Szlakiem czerwonym i nowo spotkanymi niebieskim i zielonym docieramy do wieży. Jest to 27 m drewniana konstrukcja, poświęcona Józefowi Chlipale ps. „Lubański”, polskiemu żołnierzowi, uczestnikowi Kampanii Wrześniowej, kampanii francuskiej oraz członkowi AK. Widoki z górnego tarasu wieży rozciągają się we wszystkich kierunkach, a tablice pozwalają identyfikować szczyty z niej widoczne. Podziwiać można m.in. Tatry, Pieniny, Gorce, Beskid Wyspowy, Beskid Żywiecki, Beskid Sądecki. W sąsiedztwie wieży stoi krzyż papieski.
Wracamy do węzła szlaków koło bazy namiotowej i tu, początkowo szlakiem niebieskim i zielonym, a następnie zielonym (uwaga, w zimie łatwo przeoczyć jego odbicie w lewo) schodzimy w kierunku Grywałdu. Zejście jest dość strome, więc przydatne okazały się raczki. Po drodze mijamy m.in. źródełko oraz porzucony samochód, już częściowo zdewastowany. Droga jest dość wygodna, a im dalej, tym mniej stroma. Pod sam koniec wychodzimy z lasu na rozległą łąkę. Przy lepszej pogodzie również stąd obserwować można Tatry. Znajdziemy tutaj również ostatni dzisiejszego dnia schron – grzybek. Przy nim szlak skręca ścieżką między zabudowania wsi. Grywałd przemierzamy już asfaltem, przekraczając kilkukrotnie potok Lubań. Docieramy do miejsca, w którym umówieni jesteśmy z taksówkarzem i wracamy do Krościenka.
Wycieczka okazała się przyjemna. Różnica w warunkach w porównaniu do ostatniego wypadu jest kolosalna i tym razem trasa całkiem dostępna. Widokowo bardzo fajna, delikatnie wymagająca. Trudności techniczne ograniczają się do fragmentami stromego zejścia szlakiem zielonym do Grywałdu, ale to raczej tylko w zimę/śnieg/lód. Na trasie spotykamy sporo osób, to samo w okolicach schronu przy bazie namiotowej, nie były to jednak dzikie tłumy. Szczyt należy do odznaki Diadem Polskich Gór, jako najwyższy w Paśmie Lubania. Tradycyjnie polecamy.