Góry Kaczawskie – Skopiec 724 m n.p.m lub 719 m n.p.m., Folwarczna 722 lub 715 m n.p.m., Baraniec 720 m n.p.m., Polanka 546 m n.p.m.

13 maja, 2020

„Samochód zostawiamy na końcu wsi Komarno, chwile podchodzimy pod górę, po drodze mijamy drzewo sandałowe i jesteśmy na Skopcu. Wracamy do auta.” Tak zaczyna się i jednocześnie kończy przygoda z Górami Kaczawskimi dla wielu osób, zwłaszcza zdobywających Koronę Gór Polski. Góra lekceważona w związku z łatwością jej zdobycia, z powodu „zaliczania” jej przy tak zwanej okazji, czy rzekomej małej atrakcyjności pasma połączonej z ubogą siecią szlaków. Jeśli chodzi o sieć szlaków, to faktycznie na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, lecz dla chcącego nic trudnego i pętelkę wyznaczyć się uda.

Za główny cel obieramy najwyższy szczyt pasma, czyli… konkretnie nie wiadomo. Ile ludzi, tyle opinii, a o tytuł walczą trzy sąsiadujące ze sobą wierzchołki tj. Skopiec 724 lub 719 m n.p.m., Baraniec 720 m n.p.m. i Folwarczna 715 lub 722 m n.p.m.. Na dwa ostatnie nie prowadzą znakowane szlaki turystyczne, a Folwarczna często nazywana jest błędnie Maślakiem… Nie bierzemy udziału w tej dyskusji i po prostu włazimy na wszystkie, zwłaszcza, że cała trójca widnieje na liście Diademu Gór Polski. Tyle jeśli chodzi o cel, ale zacznijmy od początku.

Tu zostawiamy nasz samochód

Wycieczkę rozpoczynamy w miejscowości Wojcieszów nad rzeką Kaczawą. Samego miasta nie zwiedzamy, kierujemy się na parking znajdujący się na końcu ulicy Kościelnej. Zostawiamy auto i maszerujemy na razie w przeciwną stronę do Skopca Trasą Przyrodniczą Gruszka. Jest to zespół tras oznaczony trzema kolorami, łączący przyrodnicze i historyczne atrakcje tej części Gór Kaczawskich. Wyznaczamy jedną pętelkę obejmujące najważniejsze wg nas punkty. Początkowo za czerwonymi znakami dochodzimy do Kamieniołomu Gruszka, dawnego wyrobiska wapienia. Teraz można tutaj podziwiać 50 metrowe ściany, aktualnie wykorzystywane przez wspinaczy. Stanowią także atrakcję dla ludzi zainteresowanych budową skał i procesów ich tworzenia. Na dnie dawnego wyrobiska znajdują się ławki, schron turystyczny, tablice informacyjne i cała masa śmieci głównie po napojach wyskokowych.

Podejście pod kamieniołom
Takich znaków oczekiwaliśmy na trasie
Schron w kamieniołomie
Kamieniołom

Tu mamy również pierwsze starcie z nawigowaniem w terenie. Mapy udostępnione przez twórców są mocno poglądowe i nie oddają faktycznych przebiegów tras. Oznakowanie natomiast jest ubogie, niejednolite i często wybrakowane.

Aby dalej przemierzać czerwony szlak należy cofnąć się do zakrętu przy osuwisku i skręcić w wąską ścieżkę. Za krzakami znajdziemy enigmatyczne oznaczenia.

Miejsce do którego należy się cofnąć, aby skręcić na Wapiennik
Ścieżka na Wapiennik
Schowane oznaczenia
Droga na Wapiennik

Po krótkim marszu dochodzimy do ruin Wapiennika z przełomu XVIII i XIX w. Był to piec szybowy zbudowany do wypalania skał wapiennych pochodzących z pobliskiego kamieniołomu, w celu uzyskania wapna palonego. Teraz zorganizowano tutaj całkiem ciekawy punkt widokowy na pobliskie góry, miasto i kamieniołom Połom.

Piec Wapiennik
Widok z Wapiennika na kamieniołom Połom

Dalej idziemy szlakiem czerwonym. Na wysokości punktu oznaczonego na mapie numerem 3, skręcamy wzdłuż wyraźnej ścieżki na krawędzi łąki w lewo prawie o 180 stopni. Tą drogą dochodzimy nad wcześniej zwiedzany kamieniołom, z nad którego roztacza się piękna panorama. Samo urwisko nie jest w żaden sposób zabezpieczone, a upadek niechybnie sprowadzi na nieszczęśnika śmierć, więc konieczna jest wzmożona uwaga. Obchodzimy sporą łąkę i wracamy na czerwony szlak.

Kolejna wersja znaków czerwonych
Łąka po za trasą prowadząca na ścianę kamieniołomu
Wilczomlecz sosnka
Z krawędzi kamieniołomu
Widok na Wojcieszów i Połom
Młyniec 562 m n.p.m. i Cisowa 596 m n.p.m.
Panorama z krawędzi kamieniołomu

Za nielicznymi oznaczeniami docieramy do polanki obok szczytu o nazwie… Polanka 547 m n.p.m. W lewo odchodzi dalej ścieżka czerwona, natomiast w prawo niebieska. Na drzewach wiszą drogowskazy na szubienicę oraz wieżę widokową. Ruszamy najpierw w stronę tej pierwszej. Leży ona na ścieżce znakowanej nadal kolorem czerwonym.

Polanka

Schodzimy kilkadziesiąt metrów w dół i po około kilometrze docieramy do ruin kamiennej szubienicy studniowej z XVII w. Jest to kamienna budowla na planie okręgu o średnicy 6m i wysokości murów ok. 3m. Jest w znakomitym stanie i tylko dwie drewniane belki i sznur, umieszczone na 4 wieżach, przywróciłyby ją do pełnej funkcjonalności. Okoliczności powstania nie są do końca jasne i wśród miejscowych krążą dwie wersje. Pierwsza mniej popularna odnosi się do poddanych okrutnego właściciela dóbr z Wojcieszowa, którzy wybudowali ją w tajemnicy, aby go skłonić do zmiany swojego zachowania. Mając do wyboru zmianę zachowania lub śmierć przez powieszenie, wybrał to pierwsze. Natomiast druga legenda odnosi się do podobno działającej na początku XVII w. szkoły katów w jednym z wojcieszowskich pałaców. Zaopatrywać miała ona w swych absolwentów cały Śląsk. Rozbieżności jest jednak więcej, np. na tablicy umieszczonej przy budowli widnieje informacja, że szubienica nigdy nie spełniła swojej roli, natomiast najnowsze badania wspominają co najmniej o 5 straceniach. Więcej na temat pracy młodych naukowców badających to miejsce możemy znaleźć tutaj.

Droga do szubienicy
Szubienica
Ten kawałek nieba dla niektórych był być może ostatnim widokiem w życiu…

Wracamy do polanki tą samą drogą i ruszamy dalej ścieżką niebieską. Oznaczeń jednak nie znajdujemy praktycznie żadnych. Droga na szczęście jest dość intuicyjna. Po chwili znajdujemy się już przy starej sztolni na zboczach Chmielarza 585 m n.p.m. Jest to sztolnia poszukiwawcza. Wiemy czego tu poszukiwano, a był to mianowicie uran, lecz nie do końca jest pewne kto szukał, bo mogli być to jeszcze Niemcy przed końcem wojny lub Sowieci już po jej zakończeniu. Sztolnia ma 400m długości i posiada jeszcze 6 niewielkich odgałęzień. Ogólnie z okolic Wojcieszowa pozyskano około 1.2kg tego cennego pierwiastka. Wejście do sztolni jest zakratowane i nie ma do niej wstępu m.in. z powodu przebywających tam nietoperzy.

Droga do wejścia do sztolni
Wejście do sztolni
Łąka na której będziemy biwakować.

Dalsza droga prowadzi na dużą łąkę, na której robimy mały biwak. Idąc dalej ścieżką niebieską, choć oznaczeń od początku praktycznie nie ma, omijamy wieżę na górze Dłużek 592 m n.p.m. Rozpościera się teraz przed nami ciekawa panorama. Oko cieszy szczególnie mozaika zieleni tworzona przez lasy mieszane. Na szczycie Owczarek 494 m n.p.m. wypatrzyć można maszt z flagą Polski. Taki widok można podziwiać również odpoczywając w schronie turystycznym, przy którym są ślady po ogniskach. Zapatrzeni na te widoki, niestety niewłaściwie wybieramy drogę. Nie pomaga jak już wcześniej zaznaczaliśmy bardzo ubogie lub nieistniejące oznakowanie. Skręcamy w szlak rowerowy i nim zmierzamy prosto do Wojcieszowa. Niestety omijamy w ten sposób formację skalną o nazwie Lisie Skały. Schodząc do Wojcieszowa jesteśmy już w stanie obserwować nasze kolejne cele, czyli Skopiec i Baraniec. Tu kończymy przygodę z Trasami Przyrodniczymi Gruszka.

Wieża na Dłużku
Nieliczne i różnorodne oznaczenia na trasie
Maszt na Owczarku 494 m n.p.m.

Wrażenia są mocno pozytywne, ciekawe miejsca, ładne widoki. Na minus niestety oznakowanie tras i dostępność planów lub map z ich dokładnym przebiegiem.

W mieście wychodzimy na szlak żółty i ruszamy na Przełęcz Komarnicką. Przecinamy wszerz miasto, przechodzimy na drugi brzeg Kaczawy i zaczynamy jednostajne podejście. Pierwsza część, około półtora kilometra, to niestety asfalt i to taki po którym dość regularnie jeżdżą wywrotki. Później przechodzi w leśny szeroki dukt. Pod koniec podejścia otwierają się ciekawe widoki, z Okolem na pierwszym planie oraz charakterystyczną sylwetką Ostrzycy Proboszczowickiej na drugim.

Most nad Kaczawą
Koniec asfaltowego podejścia
Ostrzyca Proboszczowicka

Kilka chwil później jesteśmy na skrzyżowaniu z szlakiem niebieskim. Nim docieramy do Skopca, gdzie w skrzyneczce pod tabliczką znajduje się pieczątka szczytowa. Potem cofamy się kawałek nieoznaczoną ścieżką do Barańca. Na jego szczycie stoi pokaźna antena i to za nią należy szukać tabliczki szczytowej.

Baraniec

Na przełęczy między obiema górami biwakuje sporo ludzi, podobnie jest na łące na Przełęczy Komarnickiej. Choć tutaj niektórych delikatnie ponosi i nie są w stanie przejść nawet 100m i wjeżdżają na jej środek samochodem… Dobrym powodem, dla którego warto tu przysiąść jest przepiękny widok na Karkonosze, który dla potomnych może być już niestety niedostępny, ponieważ jak wskazują wszechobecne szyldy i sugerują skrzynki elektryczne, teren ten, może być już niedługo zabudowany.

Przełęcz Komarnicka, widok na Karkonosze

Odwiedzamy sławne już drzewo sandałowe, które za każdym razem gdy tu jesteśmy coraz obficiej obradza i wisi na nim już pokaźna ilość obuwia każdego chyba już typu. Kierujemy się w drogę odchodzącą tuż obok niego w stronę lasu. Tu zaczyna się ostatni akord naszej dzisiejszej podróży i prowadzi on nieoznakowanymi ścieżkami najpierw na Folwarczną, trzeciego dzisiaj pretendenta do bycia najwyższym w Górach Kaczawskich.

Pierwszym krokiem jest dojście do granicy lasu. Tutaj droga skręca lekko w lewo, my natomiast kierujemy się na przełaj delikatnie w prawo, cały czas pnąc się pod górę. Po paruset metrach między drzewami majaczy już tabliczka szczytowa Folwarcznej.

Skręt na Folwarczną na granicy lasu

Stojąc twarzą do tabliczki, odwracamy się i cofamy kilka metrów, aby wejść w niewyraźną ścieżkę będącą przedłużeniem kierunku, z którego tu przyszliśmy. Kierujemy się na Maślak 722 lub 715 m n.p.m. Delikatne zejście i podejście nie daje się specjalnie odczuć, kiedy naszym oczom ukazują się pierwsze skałki, kierujemy się ku nim. Na szczycie naszego następnego celu znajduje się grupa skalna Psi Kościół. Od strony Folwarcznej nie robi takiego wrażenia, jak od strony przeciwnej. Aby ją podziwiać z takiej perspektywy, trzeba zejść dość stromo w dół. Tu już można podziwiać owy Psi Kościół w całej okazałości. Tą oryginalną nazwę – Hundkirche – podobno nadała miejscowa ludność katolicka, ponieważ podczas wojny 30-letniej zbierali się tu na obrzędy lokalni protestanci.

Psi Kościół

Dalej kierujemy się w dół w stronę Góry Okopowej, aż docieramy do szerszego leśnego duktu. Skręcamy nim w prawo i ruszamy w dół. Gdy skręca on w okolicach ogrodzonego młodnika w prawo, możemy wśród drzew oglądać widoki na Łysą Górę 708 m n.p.m. Po parudziesięciu metrach skręcamy w ścieżkę schodzącą ostro w dół wprost na Jaskinię Walońską, zwaną także Jaskinią w Podgórkach w Rezerwacie „Buczyna Storczykowa na Białych Skałach” . Kilkunastometrowy korytarz z zachowanymi formami naciekowymi na ścianach jest na pewno ciekawym punktem na mapie Gór Kaczawskich. Kiedyś wśród ludności krążyły legendy o ukrytych w jej wnętrzu skarbach.

Wejście do Jaskini Walońskiej

Schodzimy na dół do drogi, którą kierujemy się do szlaku rowerowego. Nim podchodzimy, aż do skrzyżowania z znanym już dzisiaj szlakiem żółtym. Tym razem w przeciwnym kierunku w dół schodzimy do Wojcieszowa. Tu przy samochodzie kończymy dzisiejszą przygodę z Górami Kaczawskimi.

Była to ciekawa alternatywa na zdobycie Skopca, a zarazem moc atrakcji na trasie. Na minus dwukrotna konieczność przejścia odcinka asfaltowanego na żółtym szlaku i słabe oznakowanie ścieżek dydaktycznych. Mimo to serdecznie polecamy tą trasę!

Wszystkie wpisy z tego rejonu